Historie z projektów 2. Pociąg do inwestycji

Historie z projektów 2. Pociąg do inwestycji

30.07.2025

Zapraszamy na kolejny odcinek naszego cyklu „Historie z projektów” – serii, w której przedstawiamy osoby stojące za realizacją projektów lub korzystające z ich efektów.

Każda z tych historii to opowieść o ludziach, miejscach i działaniach, które – dzięki wsparciu Programu Interreg NEXT Polska – Ukraina 2021-2027 wnoszą trwałe zmiany w życie mieszkańców pogranicza i poprawiają ofertę dla odwiedzających region turystów. Wierzymy, że te opowieści staną się inspiracją do kolejnych wspólnych inicjatyw.

Poznajcie kolejną inspirującą historię!


Trzeba było przyjść na godzinę 5 rano, przygotować skład z drewnem, żeby mógł spokojnie ruszyć. Trzeba było poczołgać się w śniegu, poodbijać klocki hamulcowe, które przymarzały. Taka była praca, gdy przychodziło drewno od Wetliny, bo Moczarne było zimą zasypane. Cały czas „pod chmurką”. A jako hamulcowy – bez względu na pogodę, jaka by nie była temperatura na zewnątrz – jeździłem „na hamulcu”. Trzeba było te 3-4 godziny jechać na stojąco od Majdanu do Rzepedzi. Czy to słońce, czy deszcz, minus dwadzieścia parę stopni czy plus trzydzieści parę – to się stało na nogach.

Tak wspomina początki swojej pracy na bieszczadzkiej wąskotorówce Marek Chochoła. Urodził się w Bieszczadach, potem chodził do szkoły w Rzeszowie i nawet pracował w tamtejszych zakładach lotniczych, ale ciągnęło go w rodzinne góry. Pracę w leśnej kolejce zaczął więc przeszło 40 lat temu od warsztatu kolejowego, potem został rewidentem, a po roku hamulcowym. Z czasem zdobywał kolejne uprawnienia: pomocnika, maszynisty parowozu, lokomotyw spalinowych, na koniec dyżurnego ruchu. Ta ostatnia funkcja jest najbardziej odpowiedzialna, bo ma przecież do czynienia z… ponad 130-letnią staruszką! Tak, tak… Budowa pierwszych odcinków Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej ruszyła w 1890 roku, w czasach zaboru austriackiego. Wąskotorówki powstawały wówczas w różnych częściach Karpat, bo był to podstawowy środek transportu drewna budowlanego i opałowego z rozległych, trudno dostępnych lasów. Do konstrukcji mostów, wiaduktów i murów oporowych sprowadzono wykwalifikowanych włoskich kamieniarzy z alpejskiego Trydentu. Tylko w Bieszczadach sieć torów rozrosła się stopniowo do ponad 73 kilometrów.

Kolejka jeździła na całej trasie: od Rzepedzi do Majdanu i od Majdanu do Moczarnego. Kilka godzin jazdy. Jeszcze miałem tę przyjemność ostatnie cztery wagony drewna ściągnąć z Moczarnego zanim przejął to Bieszczadzki Park Narodowy. Ale w latach 80-tych pomału był zmierzch wywozu drewna – wspomina pan Marek.

Pod koniec XX wieku, gdy nadeszły czasy gospodarki rynkowej, nad bieszczadzką „ciuchcią” zawisło nawet widmo likwidacji. Transport zamarł, torowiska zarastały, a sprzęt zaczęto wywozić w głąb kraju. Jednak determinacja zapaleńców, którzy w tym niezwykłym zabytku techniki, ludzkiej myśli i ciężkiej pracy dostrzegli ogromny potencjał turystyczny, sprawiła, że udało się go uratować dla kolejnych pokoleń. Ale wiele musiało się zmienić – powstała fundacja, trasę znacznie skrócono, odzyskane wagoniki dostosowano do przewozu pasażerów, a w budynkach stacyjnych zebrano kolejowe eksponaty. Torowisko wymagało jednak stałych remontów i modernizacji, zaś rosnąca fala turystów – profesjonalnej obsługi. Na początku było ich kilka, kilkanaście tysięcy, a dziś jest to już ponad 160 tysięcy podróżnych rocznie! Stało się jasne, że potrzebne są inwestycje i to niemałe. Z pomocą przyszedł Program Interreg NEXT Polska – Ukraina i… przypadek. Przedstawiciele fundacji odwiedzali miejscowości w Karpatach, w których jeszcze pozostały ślady wąskotorówek. W ukraińskiej Wygodzie zobaczyli nietypowy pomnik – parowóz:

Byliśmy tam turystycznie, wiedzieliśmy że jest tam taki eksponat. Chcieliśmy pomierzyć elementy pomnika, w związku z remontem naszego parowozu. Wydawało nam się, że odwzorowanie niektórych elementów może się nam przydać. Weszliśmy na pomnik, ale przechodziły obok inne osoby i nie chcieliśmy, żeby ktoś nam zwrócił uwagę. Udaliśmy się po zgodę do dysponujących tym pomnikiem. I tak zaczęły się pierwsze kontakty… – uśmiecha się na to wspomnienie prezes Fundacji Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej Mariusz Wermiński.

W ten sposób trafili z czasem do włodarzy Wygody, która stała się później partnerem projektu.

Za sprawą wspólnego przedsięwzięcia pod nazwą „Karpacka kolejka wąskotorowa – podróż śladami karpackiej kolejki leśnej” (akronim TrainToNature) i dofinansowania z Programu, na stacji głównej bieszczadzkiej „ciuchci” w Majdanie k. Cisnej powstanie centrum obsługi turystów oraz kładka nad torami ze ścieżką i platformą w koronach drzew. Pojawi się też oferta wąskotorowych drezyn rowerowych, które mają jeździć po wyremontowanym w ramach projektu odcinku. Zmienią się również na lepsze warunki pracy okolicznych mieszkańców, którzy zyskają nowoczesne zaplecze socjalne i nowe miejsca zatrudnienia:

Pracy na pewno będzie więcej, dojdą pracownicy do obsługi drezyn. Turysty nie wypuści się przecież samego na trasę – będzie przejazd drezyn przez drogi, wszystko musi być zabezpieczone – snuje wizję przyszłości pan Marek.

Nie da się tego porównać z tym co było, mamy wagony zadaszone, pracownik nie zmoknie, nie zmarznie. Trzeba się też liczyć z tym, że drewno nie grymasiło, tylko sobie jechało, a każdy turysta jest inny, niektórzy potrafią grymasić, marudzić… – komentuje z typowo bieszczadzkim humorem.

By przyciągnąć turystów i zapewnić im dobre warunki partner ukraiński stworzy w Wygodzie muzeum wąskotorówki wraz z rekreacyjnym otoczeniem. Tamtejsza kolejka „Karpacki Tramwaj” to jedna z największych atrakcji turystycznych regionu Kałusz. W ramach projektu szlak transportu drewna stanie się ścieżką pieszo-rowerową.

Tymczasem w Bieszczadach pan Marek pytany, czy tęskni za początkami swojej pracy z lat 80-tych, odpowiada:

Czasami człowiek chciałby jeszcze się z tym drzewem przejechać. Trasę dobrze się pamięta i nie miałbym problemu, żeby się znów wybrać. Hamowało się ręcznie i to nie jeden wagon, tylko 3-4 na raz. Taka trochę kaskaderka. Teraz praca jest inna – człowiek się przystosował od 1997, kiedy powstała Fundacja. Przedtem obcowało się z naturą, przez las, na wagonach drewno, a teraz – trochę lasu i trochę ludzi…

Więcej informacji o projekcie można znaleźć na stronie internetowej projektu, tutaj.